Pierwszy raz na feriach w górach z dzieckiem

Pojawia się mnóstwo pytań, wiele niewiadomych.

Sam nigdy nie jeździłeś na nartach. Zastanawiasz się czy podołasz zorganizować taki wyjazd. Nie wiesz od czego zacząć. Nie znasz pojęć: wyciąg orczykowy, krzesełkowy, taśma. Czym one się różnią?

Czy to dobry czas, żeby już zacząć narciarską przygodę z maluchem? W jakim wieku dziecko może rozpocząć zabawę z nartami? Jak ubrać dziecko? Jaki sprzęt kupić? A może zdać się na wypożyczalnie?

Gdzie pojechać na ferie w góry? Czy miejsce ma znaczenie? Czy każdy wyciąg jest odpowiedni dla małego dziecka? Na jakim wyciągu zaczynać naukę jazdy?

Czy są jakieś przeciwwskazania do uprawiania sportów zimowych? Czy urazów można uniknąć?

 

Chciałabym Cię uspokoić.

Może wydawać się, że organizacja takiego wyjazdu jest bardzo skomplikowana, że jazda na nartach jest sportem zbyt niebezpiecznym i wymagającym dla małych dzieci.

Jednak odpowiednio przygotowany rodzic, może tak poprowadzić swojego malucha, aby bezpiecznie przeszedł etapy nauki.

Uśmiech na twarzy dziecka po pierwszym udanym zjeździe będzie bezcenny. Uwierzcie mi, to wynagrodzi Wasz cały trud wynagrodzi.

Kiedy zacząć? Jak się przygotować?

Wiele osób spiera się o to jaki wiek dziecka jest najlepszy na pierwsze narciarskie próby.

Z mojego doświadczenia najlepiej zaczynać w wieku około 4 lat. Oczywiście jest to sprawa dość indywidualna. W naszym przypadku okazało się, że dopiero czterolatek potrafi owocnie współpracować z instruktorem. Mieszkając pod wyciągiem, nie wyobrażaliśmy sobie żeby nasze dzieci nie umiały jeździć na nartach. Dlatego nasz pierwszy syn próbował już w wieku 2,5 lat..

Była to droga przez mękę. Wtedy próby nauki podjął tato. Starał się jak mógł, jednak Kuba miał swoje wyobrażenie o narciarstwie, zdecydowanie odmienne niż tata :))). Kuba pewnie jak większość dzieci w wieku 2,5 lat, nie miał poczucia niebezpieczeństwa szybkiej jazdy. Dla niego, największą zabawą była jazda na tzw krechę – czyli jak najszybciej w dół… Tata próbował wdrożyć pług. Czyli podstawową metodę hamowania, a co za tym idzie, nauczenie dziecka zapewnienia sobie bezpieczeństwa przy zbyt szybkiej jeździe. Zupełnie się rozmijali w oczekiwaniach. Kuba wygrał. Dość szybko zrozumieliśmy, że w takim wieku dziecko jeszcze nie potrafi współpracować. Nie mogliśmy zrezygnować z zabawy z nartami. Kuba za bardzo to lubił, jednak baliśmy się zniechęcić go do nart. Dlatego wybieraliśmy dla niego bezpieczne, ośle łączki gdzie dziecko nie mogło się rozpędzić. Lekcje nie były zbyt długie. Kuba więcej dreptał w butach narciarskich niż zjeżdżał. Ale dawało mu to duuużo radości.

 

Przy drugim dziecku postanowiliśmy zacząć rok później. Michał miał dokładnie 3,5 roku kiedy stanął na nartach. Wtedy tato miał jeszcze trudniejsze zadanie, bo miał dwóch adeptów pod opieką. Kuba (jak sam twierdził) był już wtedy wytrawnym narciarzem. Miał przecież 5,5 roku! Michał miał wzorzec do naśladowania. Okazało się, że to ułatwiło nam zadanie. Rzeczywiście, Kuba już radził sobie na wyciągu sam. Michał chciał go doścignąć i szło mu to całkiem nieźle. Okazało się, że w wieku 5 lat, Michał wcale nie odbiegał umiejętnościom Kuby w tym wieku mimo, że cały rok Kuba bawił się nartami dłużej.

 

Piotruś, nasz trzeci syn zaczął jeszcze później, miał 4,5 roku. Tak jakoś wyszło, że rok wcześniej chorował, kiedy był wreszcie zdrowy na stokach było mało śniegu.. W Tyliczu nie było jeszcze tak profesjonalnego naśnieżania jakie jest teraz. Z perspektywy czasu stwierdziliśmy, że z Piotrkiem poszło najlepiej. Zupełnie nie odbiega od starszaków, kiedy byli w jego wieku. Kiedy podejmował naukę, był bardziej świadomy, wiedział czym może się skończyć zbyt szybka jazda. Współpracował z tatą, albo instruktorem.

Po rozmowach z tylickimi instruktorami, po naszych doświadczeniach uważamy, że 4-5 lat to dobry wiek, żeby rozpocząć naukę jazdy na nartach. Dziecko musi posiadać dobrą koordynację ruchową. Wcześniej, zachęcamy bardziej do zabawy niż regularnych lekcji. Trzeba pamiętać, że dziecko musi czerpać satysfakcję z jazdy na nartach. Nasze dzieci chciały się uczyć. Jeden drugiego motywował. Dobrze jest, aby dziecko zobaczyło jak rówieśnicy świetnie się bawią. Dlatego we wczesnym wieku polecamy maluchom przedszkole narciarskie. Szczególnie jeśli na początku, to bardziej rodzicom zależy na tym, żeby dzieci się uczyły. Grupa może być większą motywacją.

Musisz jednak zdać sobie sprawę, że maluchy nie potrafią skupiać zbyt długo uwagi na jednej czynności i zmuszanie ich do zbyt długie szusowanie na stoku może je zniechęcić do nauki jazdy na nartach. To ma być dla nich relaks i zabawa, którą trzeba urozmaicać.

Czy dziecko musi mieć jakieś szczególnie ubranie na nartach?

Cóż, to zależy od Twoich możliwości finansowych. Możesz mieć zwykłą kurtkę zimową, ale bezwzględnie nieprzemakalne spodnie narciarskie, może kominiarkę bez pompona to wygodna osłona głowy (zamiast czapki) pod kask. Dobre, buty i rękawiczki, koniecznie również nieprzemakalne (albo kilka na zmianę). Dobrze jeśli rękawiczki mają specjalną gumkę, którą zakłada się na nadgarstek dziecka. To może zapobiec zgubieniu rękawic po niekontrolowanym zdjęciu rękawicy np. w czasie jazdy orczykiem :). Jest to baardzo praktyczne rozwiązanie.

Dziecko szczególnie na początku nauki jazdy na nartach często się wywraca. Ląduje wtedy na pupie, albo na kolanach, zazwyczaj podpierając się rękami. Dlatego dla komfortu dziecka, tak ważne jest, żeby odzież w tych miejscach dłuuuugo nie przemokła. Jeśli masz więcej możliwości, możesz wybrać również kurtkę nieprzemakalną, nieprzewiewną z odpowiednią membraną. Możesz też zwrócić uwagę na to, żeby w kurtce na rękawie była kieszonka na karnet. Czasem możesz też, znaleźć taką kieszonkę w rękawicy. Po co? Na karnet narciarski, ale o tym dalej w artykule :). Dobrze byłoby gdyby dziecko miało również specjalną techniczną bieliznę: getry i koszulkę oraz skarpety narciarskie. Tzw. bielizna termoaktywna, zapewni komfort termiczny Twojemu dziecku podczas zimowych aktywności, również po powrocie do domu. Taką odzież możesz, w przyzwoitych cenach, kupić nawet w Smyku, choć nie jest to sklep specjalistyczny. Możesz też kupić przez internet.

Czy kombinezon jednoczęściowy to dobry pomysł? W kombinezonie, na pewno plecy dziecka są dokładnie okryte.. Jednak z mojego doświadczenia kombinezon nie jest dobrym rozwiązaniem. Szczególnie, jeśli planujesz dłużej być na zewnątrz i co jakiś czas robić przerwy od jazdy. Kiedy np. chcesz rozebrać dziecko w bawialni, trzeba będzie zdjąć całość. Dziecko, może nie czuć się komfortowo w samych getrach :). Kurtkę można zdjąć i wygodnie usiąść przy stoliku, skorzystać z toalety.. A z kombinezonem już nie jest tak łatwo. Spodnie narciarskie zazwyczaj mają szelki i również całkiem szczelnie otulają plecy dziecka.

Podsumowując, ubierz dziecko tak, jak ubierasz je wychodząc na śniegowe zabawy. Pamiętaj tylko o tym, że w górach zazwyczaj jest zimniej, że dziecko będzie na dworze dłużej niż zwykle. Pod kurtkę ubierz kilka warstw. W ruchu dziecko szybko może się przegrzać, wystarczy wtedy zdjąć polar. Popołudniu zwykle robi się zimniej, wtedy będziesz miał go w zanadrzu.

Na późniejszym etapie nauki, kiedy dziecko już samo będzie szusowało na stoku, może przydać coś (element garderoby), który pomoże je odróżniać od innych dzieci,  już z daleka. Może to być bardziej jaskrawy kask, który rozpoznasz z dużej odległości, a może kamizelka odblaskowa. Sam zdecyduj. Z doświadczenia wiem, że pomaga to rodzicowi szybko odnaleźć dziecko wśród innych maluchów i sprawdzić czy w danej chwili jest bezpieczne.

Jeszcze więcej na ten temat napisała Agata Piernaczyk, mama dwójki małych dzieci zawodowo, doświadczona instruktorka narciarstwa alpejskiego SITN-PZN w przedszkolu Dimbo, właściciel wyciągu Tomek w Tyliczu zobacz.

I jeszcze jedno. Zabezpiecz wrażliwą skórę dziecka przed działaniem słońca, wiatru i mrozu. Kup tłusty krem z filtrem. Na mrozie delikatna skóra jest skłonna do przesuszenia i podrażnień.

Sprzęt narciarski dla dziecka. Kupić czy wypożyczyć? Jaki?

Z mojej perspektywy: mamy trójki dzieci, kupowanie jest rozsądniejsze, ale my mieszkamy w górach. Dzieci dużo jeżdżą, mamy ich troje, więc przekazują sobie ten sprzęt.

Jeśli dopiero zaczynacie zabawę z nartami i nie masz pewności czy Twoim dzieciom to się spodoba, masz kilka możliwości. Możesz zakupić nowy sprzęt, jeśli go nie wykorzystasz oddasz go do komisu. Możesz też kupić sprzęt używany, w komisie lub na giełdzie narciarskiej.

Najbezpieczniej jest na pierwszy raz, wypożyczyć sprzęt w wypożyczalni, najlepiej w miejscu wypoczynku. Jeśli nie będzie dobrze dopasowany, możną go wymienić i w każdej chwili zwrócić. Sprzęt musi być dobrany odpowiednio, odpowiednia długość nart, buty muszą dobrze trzymać staw skokowy, aby zapewnić bezpieczeństwo dziecka.

Skorzystaj z wypożyczalni przy wyciągu, na którym będziecie jeździć. Jeśli jest tam przechowalnia, nie będziesz musiał go nosić tam i z powrotem. Pracownicy na pewno pomogą dobrać odpowiedni sprzęt. Maluchom, ustaw wiązania na łatwe wypinanie.

I jeszcze jedno: zazwyczaj turnus feryjny rozpoczyna się w sobotę. Zaplanuj godzinę przyjazdu tak, żeby zdążyć wypożyczyć sprzęt jeszcze popołudniu. Unikniesz kolejki i zniecierpliwienia dziecka w niedzielny poranek. Bez kolejki, będziesz też mieć więcej czasu na spokojne dopasowanie sprzętu.

Czy dziecko musi być jakoś fizycznie przygotowane do jazdy na nartach?

Z mojej obserwacji, małe dzieci ciągle są w biegu, ciągle się po coś schylają, coś podnoszą…Jednym słowem są w ruchu nieustającym :). Czy potrzebują rozćwiczyć mięśnie? Na pewno tak, ale wystarczy codziennie przed zjazdami zrobić rozgrzewkę. Jeśli będzie jeździć z instruktorem on o to zadba. Jeśli nie Ty musisz się przygotować.

Gdzie pojechać na ferie w góry? Czy miejsce ma znaczenie?

Ma i to ogromne. Naturalnie jeśli masz małe dziecko, musisz znaleźć miejsce gdzie będzie czuło się bezpiecznie. Gdzie będzie ośla łączka (płaski stok dla początkujących). Ważne są też wyciągi, najlepiej sprawdzają się tzw. taśmy dywanikowe, które pozwalają bez przeszkód wjeżdżać samodzielnie maluchom na górę. Duży tłok też nie służy początkującym narciarzom… Dobrze jeśli w pobliżu wyciągu są dodatkowe atrakcje, bo przecież brzdącom wszystko szybko się nudzi. Więcej na ten temat piszę tutaj, przeczytaj.

Czas, w jakim jedziesz na ferie z małymi dziećmi, też ma znaczenie.

Jeśli nie jesteś związany ze szkołą, Twoje dziecko jest uczniem pierwszych klas szkoły podstawowej, wybierz okres między sezonami. Np. przed albo po feriach, nawet w marcu. Wtedy na stoku jest mniej ludzi i mniejsza kolejka na wyciągu. Jest bezpieczniej. Maluch w tłumie dorosłych może czuć się zagubiony. Możesz też skorzystać ze zniżek poza sezonem.

Ze względu na charakter naszej pracy zawsze wyjeżdżamy poza sezonem. Nasze dzieci chodzą już do szkoły, najmłodszy syn ma 9 lat :). Wyrobiliśmy sobie sposób na brak zaległości. Na wyjeździe, codziennie, koledzy naszych dzieci przesyłają messenger’em partię przerobionego materiału w postaci zdjęć zeszytów i stron w ćwiczeniach. Po powrocie, chłopcy mają mniej do nadrabiania. Piotruś, najmłodszy syn, zazwyczaj ma zaznaczony przez nauczyciela materiał w książkach, do przodu. Przerabiamy go na bieżąco, kilka stron dziennie.

Pomyślisz: nauka na urlopie?? W rzeczywistości wystarcza 15-20 min dziennie. Resztę dzieci odrabiają po powrocie, ale jest już mniej i nikt nie narzeka :).

Dekalog narciarza

Teraz jeszcze tylko musisz upewnić się, że znasz zasady jakimi powinieneś się kierować na stoku, żeby być bezpiecznym i żeby zapewnić bezpieczeństwo swojemu dziecku. Koniecznie poznaj dekalog narciarza.

Czy na nartach można uniknąć urazów?

Dzieci zazwyczaj, częściej się przewracają na nartach niż dorośli, ale rzadziej doznają poważniejszych kontuzji. Maluchy mają krótkie nóżki i nie spadają z wysoka :). Wydaje się, że dziecięce kości są jak z gumy ;). Najczęściej upadek u małych dzieci kończy się tylko stłuczeniem. Maluch po otrzepaniu ze śniegu, jest gotowy do dalszej jazdy.

Powyższe wnioski wysnułam z obserwacji moich dzieci… Ja, po upadku zazwyczaj nie miałam ochoty na dalszą jazdę, nasze dzieci wręcz przeciwnie, chciały jak najwięcej ćwiczyć, żeby już nigdy nie upaść!

Jeśli jednak dziecko ulegnie kontuzji, spróbuj ocenić czy uraz jest poważny. Gdzie pojawia się ból i jego nasilenie. Jeśli bolesność jest duża, bezwzględnie przerwij jazdę, znieść dziecko ze stoku i udaj się po poradę lekarską. Pozwól dziecku odpocząć, może nawet w tym dniu zrezygnuj z dalszej jazdy.

Jeśli uznasz, że uraz jest poważniejszy od razu zadzwoń po pomoc górskiego, ochotniczego pogotowia ratunkowego. Na stoku, zawsze stacjonuje oddział GOPR.

U nas:

GOPR Stacja Centralna Grupy Krynickiej

ul. Halna 18

telefony alarmowe (darmowe):

985 – dla telefonów komórkowych i stacjonarnych

601-100-300 – specjalny numer darmowy tylko dla abonentów PLUS GSM

tel. +48 18 471 29 33

tel. +48 18 4 777 444

fax +48 18 4 777 447

e-mail gopr@krynica.net.pl

Jeśli będziesz przestrzegać zasad dekalogu narciarza, na pewno Ty i Twój maluch będziecie bezpieczni na stoku.

Żeby pogłębić wiedzę na temat profilaktyki dla narciarza  przeczytaj artykuł specjalisty ortopedy i traumatologi narządu ruchu dr n. med. Łukasza Paczesnego.

Karnet.

Co to jest karnet punktowy? Czym się różni od karnetu czasowego? Jak działają bramki przy wyciągu?

Żeby wyjechać na górę musisz przekroczyć bramki prowadzące do wyciągu. Żeby bramki Cię wpuściły musisz przyłożyć w odpowiednie miejsce karnet pełen punktów :). Żeby mieć karnet musisz go nabyć w kasie. To takie proste. Stajesz przed kasą i czytasz: karnet punktowy, czasowy, dzienny, tygodniowy itp.. Zastanawiasz się o co chodzi? Który wybrać? Wybór nie będzie trudny, jeśli poznasz zasady funkcjonowania poszczególnych karnetów. Najważniejsza informacja to ta, że karnet (plastikowy prostokąt :) zawsze jest ten sam, różni się tym co w kasie zostanie na niego „nabite”: punkty czy czas.

Karnet punktowy – na ten karnet w kasie zostaną nabite punkty. Za każdym razem kiedy będziesz przechodzić przez bramkę będą odejmowane. Każdy wyciąg pobiera inną ilość punktów. Krótkie, orczykowe wyciągi mniejszą ilość, dłuższe, szybsze wyciągi krzesełkowe większą ilość punktów. Możesz przykładać karnet do bramki ile razy chcesz, bez potrzeby odczekiwania. Co oznacza, że możecie z jednego karnetu korzystać w kilka osób.

Zaletą tego karnetu jest to, że wtedy kiedy Twój maluch będzie odpoczywał, kiedy będziecie korzystać z toalety, będziesz pić herbatkę, a Twoje dziecko będzie wsuwać naleśniki z bitą śmietaną, punktów nie będzie ubywać :). Możesz z nich korzystać w dowolnym dniu danego, zimowego sezonu.

Taki karnet sprawdza się u tych, którzy się uczą, którzy potrzebują więcej czasu żeby zjechać ze stoku, którzy częściej muszą odpoczywać. Kiedy jest duży tłok na stoku i kolejka do wyciągu się wydłuża… Jednym słowem: kiedy zakładasz więcej przestojów.

Jeśli nie wiesz ile razu uda Ci się zjechać, możesz wykupić mniej punktów. W każdej chwili w kasie możesz „dobić” więcej.

Jeśli dziecko jest ciut starsze, możesz kupić osobny karnet dla niego. Karnet można przyczepić do suwaka przy kurtce, na specjalnej lince wysuwającej się z breloczka (dostaniesz go za gorsze, w każdej kasie). Żeby dziecko nie zgubiło karnetu lepsza byłaby kieszonka na rękawie lub w rękawicy. Dziecku nie będzie nic „fiurgało” przy twarzy w czasie jazdy, albo w przypadku braku breloka, nie będzie musiało wyciągać karnetu za każdym razem z kieszeni kurtki, żeby go skasować przy bramce. Karnet, trzymany w rękawie lub kieszonce rękawicy, jest najbardziej bezpieczny. Jeśli obawiasz się, że dziecko może zgubić karnet, nie nabijaj na niego zbyt wiele punktów, żeby potem nie być stratnym :).

Karnet czasowy np godzinny (2, 3, 4 godzinny) jest dla narciarzy bardziej zaawansowanych, tych którzy stok narciarski chcą wykorzystać maksymalnie. Wykupienie karnetu czasowego wiąże się z założeniem, że od pierwszej chwili odbicia karnetu przy bramce, jeździmy bez dłuższej przerwy (2, 3, 4 godziny). Herbatkę pijemy później :). Taki karnet jest tańszy, ale tylko wtedy kiedy możesz jeździć. W przypadku dużych kolejek, więcej stoisz przed bramkami niż jeździsz. Mimo to czas nieubłaganie biegnie. Na karnecie nie ma punktów do obijania. Bramki odliczają czas. Kiedy minie, bramka się nie otwiera.

Dla najbardziej zaawansowanych są karnety czasowe dzienne lub wielodniowe (nawet tygodniowe). Działają jak „czasówki” godzinne. Zmienia się tylko długość ich ważności. Od pierwszego odbicia czas biegnie 1 dzień, 2 i tak aż do tygodnia :) Taki karnet cenowo wychodzi najbardziej korzystnie, jeśli tylko zamierzasz jeździć dużo.

Karnety czasowe przypisane są do jednej osoby. Musi upłynąć jakiś czas, zanim skasujesz go ponownie. Ten czas, to suma wyjazdu do góry i szybkiego zjazdu w dół.

Niezależnie jaki karnet kupisz w kasie, musisz dodatkowo zapłacić kaucje za ten karnet – za „plastik”, na który będą nabijane punkty lub czas. Kaucja zostanie zwrócona, jeśli tylko nie zgubisz karnetu :). Pozostałe, niewyjeżdżone punkty zazwyczaj nie podlegają zwrotowi. Podobnie jest z karnetem czasowym. Zwracając go zanim upłynie wykupiony czas, nie otrzymasz rekompensaty.

 

Jesteśmy odpowiednio ubrani, mamy sprzęt, karnet na wyjazdy. Teraz musimy zdecydować kto i w jaki sposób będzie uczył nasze dziecko jeździć na nartach.

Szkółka narciarska czy przedszkole, a może lekcje indywidualne?

Przedszkole narciarskie wbrew obiegowej nazwie nie jest tylko dla dzieci przedszkolnych. To możliwość nauki jazdy na nartach, dla dzieci w wieku od 4 lat i starszych, początkujących i średnio zaawansowanych. Nauka jazdy na nartach odbywa się w grupie rówieśników lub dzieci na podobnym poziomie umiejętności. Z reguły trawa od poniedziałku do piątku, od 10 do 13. Nauka codziennie rozpoczyna się rozgrzewką. W trakcie jest przerwa na przekąskę oraz toaletę. W ostatnim dniu są zawody. Uczestnicy kursu dostają medale i dyplomy. Szkółka narciarska przeznaczona jest dla dzieci bardziej zaawansowanych. W Tyliczu uczestnik kursu, żeby z niego skorzystać musi mieć sprzęt narciarski (możesz się w niego wcześniej zaopatrzyć w wypożyczalni) oraz karnet na wyjazdy. Te koszty nie są wliczane w cenę kursu. Dzieci na orczyki wchodzą poza kolejką. 

Propozycje przedszkoli narciarskich w Tyliczu przedstawiam tutaj.

 

 

Średni koszt godziny kursu jest niższy niż lekcji indywidualnej. Uczestnikiem kursu może być każde dziecko, które bez obawy spędzi ok 3h z instruktorami w grupie rówieśników.

 

Lekcje indywidualne to lekcje dziecka lub dorosłego z instruktorem, zazwyczaj trwają godzinę lub jej wielokrotność.

W obydwu przypadkach Rodzic powinien być w pobliżu wyciągu, gdyby dziecko za nim zatęskniło. Szkoły narciarskie w Tyliczu – kontakt i ofertę przedstawiam tutaj.

Ruszamy na stok. Wyciąg narciarski jaki najlepszy?

Każdy wie o tym, że żeby zjeżdżać na nartach ze stoku trzeba się najpierw dostać na górę. Ja jeszcze pamiętam czasy, kiedy brało się plastikowe narty na plecy i z zapałem szło na górę.. Stare dobre czasy. Teraz mamy do wyboru różne formy wyciągów.

Wyciąg orczykowy lub talerzykowy

Najbardziej popularnym wyciągiem jest wyciąg orczykowy lub częściej spotykany wyciąg talerzykowy. Składa się on ze stalowej liny zaczepionej między dwoma kołami, jedno napędzane silnikiem. Taki wyciąg zazwyczaj jest krótki i powolny.

Z grubej liny zwisa cieńsza linka, do której przyczepiony jest orczyk (uchwyt w kształcie odwróconej litery „T”, dla jednej lub dwóch osób) lub plastikowy albo gumowy talerzyk, służący jednej osobie. W przypadku orczyka, narciarz umieszcza jedną z końcówek pod pośladkami. Z kolei talerzyk trzeba objąć udami.

Chcący skorzystać z wyciągu, ustawiamy się przy jego dolnej części i oczekujemy na nadjeżdżający orczyk. I tu mamy pierwszy schodek. Mniejszym dzieciom może sprawić trudność złapanie i odpowiednie ułożenie orczyka. Na szczęście, w Tyliczu obsługa wyciągu, widząc przestraszonego malucha pomaga we wpięciu się w wyciąg.

Kiedy już szczęśliwie wystartujemy, jedziemy do góry. Teraz trzeba tylko dotrwać do końca.. I tu pojawiają się kolejne schody, ale również bez problemu do pokonania.

Musisz zachęcać dziecko (na pewno zrobi to też instruktor), żeby w miarę możliwości prowadziło narty po torze, przygotowanym wcześniej przez obsługę wyciągu i żeby patrzyło przed siebie, zamiast rozglądać się na boki :). W przeciwnym razie, kiedy dziecko wyjeżdża poza, może wyczepić się z orczyka. To również nie koniec świata. Wtedy trzeba szybko wygrzebać się z pod orczyka, przesunąć na bok (żeby kolejny narciarz jadący w górę, na nas nie najechał) i zjechać z powrotem w dół. A potem spróbować jeszcze raz.

Jeszcze jedna uwaga. Małe dzieci, najczęściej na początku jeżdżą bez kijków narciarskich. Tak jest łatwiej. Dziecko ma wolne ręce. Na początku kije zwyczajnie przeszkadzają. Kiedy opanują podstawy, zabierają kije ze sobą. Wtedy trzeba pamiętać, żeby jadąc orczykiem trzymać kije w jednej ręce, a przynajmniej tak, żeby nie wlekły się po ziemi. To nie jest trudne do opanowania, wystarczy zaobserwować, jak to robią bardziej doświadczeni narciarze. O tym też na pewno powie instruktor. Jeśli jeździsz z dzieckiem,  i widzisz jeszcze trudność skoordynowania wszystkiego (trzymanie orczyka, kijów, jazda po śladzie) weź swoje kije i dziecka na górę :).

Po dojechaniu na górę narciarz wyczepia się (wyjmuje orczyk lub talerzyk spod pośladków i puszcza go). Orczyk wtedy unosi się w górę – zapobiega to wleczeniu orczyka po ziemi, zawraca na kole nawrotowym i powraca na dół, aby zabrać kolejnego narciarza.

I tak w kółko :)

Trzeba mieć świadomość, że za każdym wyjazdem nabywa się coraz więcej wprawy. Że obok nauki zjazdów wpinanie i wypinanie się to też sztuka, której zwyczajnie trzeba się nauczyć.

Wyciąg taśmowy

W przypadku, kiedy dziecko jest całkiem małe, świetnie sprawdzi się wyciąg taśmowy. Taki wyciąg jest bezpieczny, w zasadzie to ruchomy dywan, na którym narciarz zwyczajnie staje i wyjeżdża do góry.

Jeśli na stacji narciarskiej nie ma taśmy, też nic się nie dzieje. Zazwyczaj najmłodsze dzieci instruktor bierze „pod pachę” i wywozi na górę:). Często też, widzi się malucha jadącego w górę, pomiędzy nogami opiekuna lub instruktora :)

Wyciąg szkoleniowy

To również wyciąg, raczej dla małych narciarzy. To zazwyczaj, nisko ułożona lina z uchwytami do trzymania w rękach dla dzieci, a dla dorosłych pod kolanami.

Kolej krzesełkowa

Kolejny rodzaj to kolej krzesełkowa, 3, 4 a nawet 6 osobowa. Najprościej mówiąc, to kanapa zawieszona na linie.

Może przewozić narciarzy, ale też pieszych i rowerzystów. Zarówno w górę jak i w dół. Taki wyciąg może działać i zimą i latem. Żeby wyjechać w górę, wystarczy usiąść na kanapie z zapiętymi nartami. To bardzo wygodny sposób dostania się na górę. W trakcie drogi odpoczywają Twoje nogi i ręce.

Maluch z krótszymi nóżkami musi być na kanapę podsadzony przez dorosłego. Przy wysiadaniu wystarczy tylko asekurować, żeby dziecko zsunęło się z krzesła. Można w ostatniej chwili przed wysiadaniem, lekko przesunąć dziecko na kraj kanapy, żeby nóżki były jak najbliżej ziemi.

Kolej gondolowa

Na górę wiezie Cię zamknięta kapsuła. To najbardziej wygodny i ciepły sposób dotarcia na szczyt góry. Zanim wsiądziesz do gondoli musisz wypiąć nary i wsadzić do specjalnego koszyka doczepionego na zewnątrz gondoli. Jedynym utrudnieniem dla młodego narciarza może być to, że gondola cały czas jest w ruch. Nie martw się tym zbytnio, kapsuła zdecydowanie zwalnia przy wsiadaniu i wysiadaniu. Dlatego bez obaw, każdy sobie poradzi. Wystarczy zaobserwować jak zachowują się inni :) W naszym regionie, funkcjonuje taki rodzaj wyciągu na Jaworzynie Krynickiej – tylko 10km od nas.

O wyciągach narciarskich w Tyliczu, Krynicy, Muszynie i Wierchomli przeczytaj tutaj.

Czy to już wszystko co powinieneś wiedzieć na temat przygotowań do wyjazdu na ferie z dzieckiem w góry? Pewnie nie, to temat „rzeka”. Myślę jednak, że masz już jakieś podstawy, z którymi śmiało możesz ruszać na narty!

Do zobaczenia w Tyliczu! Bezpiecznej zabawy!

Justyna Królikowska